„Autobiografia jest jak senne marzenia, w których pamięć i wyobraźnia się przenikają” /Patrick Modiano

Praca uhonorowana Nagrodą im. prof. Aliny Brodzkiej-Wald w 2015 roku

Damian Lesiak

laureat III stopnia XLV OLiJP

uczeń klasy trzeciej

VI LO im. Jana Kochanowskiego w Radomiu

Autobiografia jest dla współczesnego literaturoznawstwa gatunkiem równie fascynującym, co złożonym. Wiek XX ukazał całe skomplikowanie kwestii autora – Foucault stwierdził nawet, że „autor nie istnieje”. Namysł nad autobiografią to badanie tej szczególnej relacji między autorem a tekstem, badanie, w którym kluczową rolę odgrywa kryterium prawdziwości. Pierwotnie (np. w Wyznaniach Rousseau) więź ta opierała się właśnie na prawdziwości i pamięci, które zostały zakwestionowane przez romantyzm i modernizm – wówczas na pierwszym planie znalazła się kreacja oraz wyobraźnia. Co więcej, postmodernizm odważył się sformułować stwierdzenie, iż każda literatura jest autobiografią. Jednakże co to właściwie oznacza? I jakie jest znaczenie dwóch najważniejszych składowych autobiografii, o których wspomina Patrick Modiano w powyższym cytacie: pamięci i wyobraźni?

        Za pierwszą autobiografię we współczesnym sensie uważa się wspomniane już dzieło francuskiego pisarza i filozofa – Wyznania Rosseau. Określa to w pewien sposób, z czym gatunek ten się kojarzył, mianowicie: bardziej z konfesyjnością niż z wyrazistą rolą fabuły. Dla porównania warto przyjrzeć się choćby Pamiętnikom Paska, które z autobiografią mają to wspólne, że pisarze w obu przypadkach są w oddaleniu czasowym od przedstawianych zdarzeń. Pamiętniki nie są jednak określane zazwyczaj mianem autobiografii, ponieważ nie ma w nich tego charakterystycznego elementu, jakim jest głęboka i przenikająca całe dzieło refleksja. Tym samym autobiografia odróżniałaby się od np. powieści, a przedmiotem tego przeciwstawienia byłaby dychotomia: prawda – fikcja. Dopiero modernizm przygotowany przez Nietzschego i romantyzm zrobił użytek z przeżywania wiary w prawdę i nauczył się dostrzegać autobiografię w każdym dziele. Pisarze i artyści odważyli się nie tylko na prawdę w swoich wyznaniach, ale również na zmyślenie – żeby sparafrazować tytuł jednego z dzieł Goethego.

        I tak Apollinaire układa legendę swojego poczęcia, a Rimbaud w sposób fantastyczny opisuje relację z Verlainem, nasycając ją rozmaitością przetworzonych mitów czy nawet baśni. Wynika z tego, że w pisanych przez siebie wyznaniach zdaje się w ogóle nie zbliżać w stronę autentyczności. Młoda Polska także fascynowała się połączeniem autobiograficzności i fantazji. Zasadniczą rolą artysty, mówiono, jest autokreacja. Nie sposób nie dojrzeć realizacji tego stwierdzenia w dziełach epoki, np. w powieściach Witkacego czy w prozie Schulza.

        Modernizm przedwojenny doprowadził do ostatecznego nasycenia wyznania autobiograficznego fantazją, lecz nie rozsądzał (żeby użyć wyrażenia w stylu Derridy czy Foucaulta) rozróżnienia prawda-fikcja lub – jak pisze Modiano – pamięć-wyobraźnia.

        Autobiografia jest w istocie życiem opowiadanym. Życie zostaje włączone w literaturę dlatego, że poddaje się określonej narracji – choć samo w sobie nie posiada fabuły, jest ona niejako nakładana na nie w procesie tworzenia.

        Nawet w dziełach powstających w epoce modernizmu owa epickość jest widoczna, choć znaleźć można też już próby jej usunięcia – tak dzieje się np. w Sklepach cynamonowych. W Portrecie artysty z czasów młodości Joyce’a zaś fabuła (w sensie następujących po sobie zdarzeń) jest obecna, choć w dużej mierze rozpływa się w świecie idei.

            Spośród autorów, którzy niejako dokonali defabularyzacji życia w ramach wyznań autobiograficznych, warto wymienić trzech reprezentujących odmienne światy i obszary językowe: Burroughsa, Białoszewskiego i Bernharda. Pierwszy z nich na kartach Nagiego lunchu nie tyle wpisał w swoje życie dziesiątki zarówno fantastycznych, jak i prawdopodobnych historii, co rozproszył własną biografię między nimi. Białoszewski natomiast w Szumach, zlepach, ciągach umieścił swoje życie w chaotycznej, nieprawdopodobnej rzeczywistości – prowadził bezcelowe wędrówki, przyglądał się gruzom Warszawy, lecz jego historia nie zmierzała w żadnym określonym kierunku. Nieco odmiennie demontaż fabuły manifestuje się w autobiograficznym cyklu powieści Bernharda – przedstawione życie autora zmierzało nie tyle w stronę chaotyczności, co w stronę zatopienia się w niemal neurotycznym procesie myślowym, pełnym mantrycznych powtórzeń i długich zdań. Role fabuły i rozwoju zdarzeń przejmują obsesyjnie przywoływane momenty z przeszłości.

        Powyższe przykłady – dotyczy to w szczególności Białoszewskiego i Burroughsa – funkcjonują w historii literatury jako eksperymenty, w mniejszym czy większym stopniu jednorazowe. Istotnie, są one eksperymentami wyłączającymi wyznanie autobiograficzne z podporządkowania schematowi prawda-fałsz (pamięć-wyobraźnia).

            Literatura jest świadoma swojej subiektywności (taki jest sens stwierdzenia „każda literatura jest autobiografią”), świadoma jest również, że absolutnie prawdziwa autobiografia nie istnieje, ponieważ procedura narracji ma zawsze działanie kreacyjne.

            W literaturze – po Rousseau, Rimbaudzie, Schulzu i innych – nie funkcjonuje już osobny i idealny model autobiografii opartej na pamięci oraz wyobraźni. Nie znaczy to, że dawniej pamięć i wyobraźnia we wspomnieniach pisarzy i artystów się nie przenikały. Współcześnie – po „końcu” tej formy w dokonaniach m.in. Bernharda – przenikają się one po prostu bardziej swobodnie niż kiedykolwiek wcześniej. Dowodem tego może być choćby fakt, że dziś fikcja i kreacja w autobiografii nie dziwią, są uważane za coś naturalnego.